piątek, 26 sierpnia 2011

No to już chyba polecę...;)

A więc oficjalnie mogę już powiedzieć JADĘ:) Jestem po wizycie w ambasadzie i rozmowie z panem konsulem. Poszło w miarę szybko i  sprawnie, jestem zadowolona. Wizę dostałam i za 23 dni lecę do USA. Ale szczerze mimo tego, że nie zostało zbyt dużo czasu wciąż nie wydaje mi się że  wyjeżdżam...nie mam jeszcze nic, ale jakoś może z czasem wszystko powoli sobie zgromadzę.Co do wizyty w ambasadzie, dla osób ubiegających się o wizę J to chyba tylko formalnosć. No nie powiem troche mnie konsul pomęczył pytaniami, głównie o host rodzinę i takie ogólne rzeczy, dało się przeżyć:) Jak narazie wszystko idzie zgodnie z planem:p

wtorek, 23 sierpnia 2011

To See...

Ja również mam swoja listę wymarzonych miejsc do zobaczenia. Między innymi ze względu na to tak bardzo marzyło mi się aby wyjechać do USA. Mam nadzieję, że chociaż niektóre z nich uda mi się ujrzeć na żywo...A o to i one:

1) Stan Massachusetts: Boston



2) Stan Pensylwania: Philadelphia



3) Stan Maryland: Washington DC




 4) Stan Floryda: Miami & Przylądek Canaveral




5) Stan Arizona: Monument Valley & Zapora Hoovera



6) Stan California:   Los Angeles


                                San Francisco

                             Narodowy Park Sekwoi


                              Death Valley

         
                               Route 66   

  
                                Route 1 która ciągnie się malowniczym wybrzeżem Californi
     
                              Park Narodowy Yosemite

                                Góry Sierra Nevada

7) Stan Nevada: Las Vegas

8) Stan Colorado: Wielki Kanion

9) Stan Wyoming: Park Narodowy Yellowstone


10) Stan Dakota Południowa, Góra Rushmore


11) Stan Nowy Jork: Wodospad Niagara i co tylko się da zobaczyć ciekawego...;)

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Hmmm...rozmyslania

Do wyjazdu zostały niespełna 40 dni, coraz częściej jestem myślami za oceanem mimo tego że różnie toczą się losy ludzkie i nie jest pewne w 100 % czy tam napewno się znajdę. Ale jestem tak blisko spelnienia marzenia. Coraz więcej czytam na temat tamtych obyczajów, o miejscowości w której bedę, przegladam zdjęcia i nie dowierzam, że już niedługo to co widziałam w gazetach, filmach czy teledyskach stanie się rzeczywistością i właściwie codziennościa...







Mam nadzieję,że niedługo ja będę robiła takie zdjęcia ;)

piątek, 5 sierpnia 2011

The begining :)


Tak więc zaczynam swoją przygodę z opisywaniem moich przeżyć zwiazanych z byciem Au Pair i spełnianiem marzenia jakim było odwiedzić kontynent za oceanem:) Zacznę od początku... pomysł bycia nianią amerykańskich dzieci pojawił sie w szkole śreniej ,gdy nauczyciel pokazał nam ulotki z agencji Cultural Care. My z koleżanką jak tylko je przeczytałyśmy, stwierdziłyśmy to: dla nas!! Zwłaszcza,że ja od czasów maleńkości marzyłam o zwiedzieniu tego państwa. Filmy, teledyski, wszystko robi swoje;) Zawsze mówiłam; pewnego dnia tam pojadę. Ale jakoś poźniej sprawa wyleciała z głowy. Zajęłam się nauką do matury, następnie złożyłam papiery na studia, a że dostałam się na kierunek taki jaki chciałam( czytaj Europeistykę ) to poszłam a marzenia odłożyłam na później. I tak oto zleciał jeden rok później następny i po tym ostatni, licencjacki. Przygotowując się do egzaminu licencjackiego i pisania pracy pojawiło się pytanie: co ze mną dalej?? Już byłam tak zmęczona nauką i tym wszystkim, niby szło mi gładko przez te trzy lata, ale poprostu miałam dosyć nauki i ciągłego myślenia o kolejnej zbliżającej się sesji. I wtedy przypomniał mi się pomysł z liceum... robię rok przerwy i jade za granicę szkolić angielski przy okazji pracując i mam nadzieję zwiedzając coś. Jak wrócę idę na magisterkę po angielsku, tak to mój plan:D Poszukałam w internecie i przeczytałam wszystkie możliwe blogi, fora itp. itd. na temat Au Pair po czym zapisałam się na spotkanie w Cultural Care. I tak zaczęła sie moja przygoda. Dalej było zbieranie dokumentów, referencje, z tym akurat było najłatwiej, ponieważ mam dużą styczność i dobry kontakt z dziećmi, do okoła otaczją mnie małe dzieci, w najbliżej rodzinie(jako ciocia) Koleżanek rodzeństwo i tak dalej i tak dalej... Później wybieranie rodziny, miałam 3 rodziny po otwarciu konta. Pierwsza: Japońska rodzina ze stanu Connecticut, dwoje dzieci. Jednak zeszli z roomu tak szybko jak się pojawili. Następna: Żydowska rodzina ze stanu Nowy Jork, dwoje dzieci również. Jednak oni nie odezwali sie nawet, ale i lepiej, bo jakoś nie byłam przkonana do nich poprostu. I w końcu trzecia rodzina ze stanu NY. Trójka dzieci w wieku 3,5 roku lol. Posiedzieli u mnie może dzień i telefon bez zapowiedzi, byłam tak zszokowana że praktycznie zapomniałam języka w buzi, jednak kobitka była bardzo miła i w końcu dogadałyśmy się. Zaczęłyśmy się wymieniać mailami, zdjęciami i jakoś tak wyszło, że mimo mojej obawy co do ilości dzieci zgodziłam się na nich. We wrześniu mam wyznaczony termin. Także jeszcze troche, ale już wszystkie dokumenty załatwione, tylko wiza co do której mam obawy ale to chyba jak każdy. Oczywiście jeszcze po drodzę pare innych komplikacji, bardziej z życia prywatnego osobistego ale o tym to może kiedy indziej, bo i tak rozpisałam się dzisiaj. Tak więc dziękuję za uwagę:) Do następnego:)




Visa nightmare!!

Nienawidze biurokracji!! Dwa dni ślęczałam nad wnioskiem wizowym. Niestety w sprawach komputerowych i wypełniania takich aplikacji nie jestem zbyt dobra ;/ Chciałam wszystko wypełnić dobrze żeby nie było  i dlatego po jej wypełnieniu sprawdzałam ją z tysiąc razy. Zdjęcie zrobione domowym sposobem ;p na białym tle, które ciężko było znaleść u mnie w domu, gdzie ściany są kolorowe...dlatego z aparatem wyladowałam w piwnicy na szczęscie dobrze oświetlonej a zdjęcie robił mi mój 8 letni bratanek, bo miało być na szybko.  Ale musze powiedzieć, że wcale źle nie wyszło ;) Aby wydrukować potwierdzenie z którym trzeba udać się do ambasady, obleciałam pół mojego miasta żeby znaleść drukarkę laserową, a ja mam atramentową;/ No ale udało się, teraz tylko zebrać się i wykonać telefon do ambasady i umówić na rozmowę z panią bądź panem konsulem, czego najbardziej się obawiam. Niby każdy mnie uspokaja, że au pair dostają wizy i raczej nie zdaża się żeby były problemy, ale obawy zawsze są. Zwłaszcza że ostatnio przeczytałam o dziewczynie która nie dostała wizy, nie mająć powodów do tego ( jak ona twierdziła ). Mam nadzieję, że u mnie będzie dobrze...